Saturday 19 March 2011

Hong Kong, 16 listopada

Lantau. Wtorek.
Za pierwszym razem pojechaliśmy na Lantau, aby obejrzeć Buddę i slumsik. Nie zdążyliśmy wtedy dojechać do miejscowości Tai O, więc nadrobiliśmy niecały tydzień później. Okazało się, że mała wioska wciągnie nas na cały dzień.





Część z tego to zapewne suszone ryby. Nie wiem jak duża część i co stanowiło resztę.

Tu też nie wiem co to.

Każde miejsce dobre jest na świątynienkę...


Znów sklep z suszkami. Obsługa przy stoliku gra w coś w guście domina.

Nie wiem czy to był parking czy śmietnik.

Przed wejściem do domu.





Znowu suszki. Tym razem z pewnością rybne.

Zdecydowanie parking.



Domino (?). I tak, wlazłam ludziom do domu. Zwróćcie też uwagę na malutki telewizorek w meblościance. Jesteśmy w końcu w całkiem biednej wiosce rybackiej, nie?





Poligamia jest karalna.

Suszki again.

I mandarynki.

No comments: